czwartek, 11 lipca 2013

[001] Ocena bloga http://one-hundred-souls.blogspot.com/



 Że tak grubiańsko zacznę - nie mam pojęcia, jaki schemat tytułowania kolejnych wpisów obowiązuje, bo albo mój i tak kreci wzrok pogorszył się, albo takiej informacji nie ma. W razie czego niech szefowa jedna lub druga pisze, to poprawię. 
To teraz błysnę kulturą. Dobry wieczór, jestem kszak i to pierwsza w moim skromnym życiu ocenka. Napisałem ją jeszcze według kryteriów Raju Ocen i po uzgodnieniu z MarTHą wrzucam ją w takim stanie. Według regulaminu (zarówno rajskiego, jak i rockowego) blog kwalifikuje się do odmowy, ale skoro ocenka gotowa, to nic nie szkodzi jej opublikować.






Autor: Beth
 Wiek: 22
 Data zgłoszenia: ?
 Oceniający: kszak

Pierwsze wrażenie:
Sto dusz. Tak brzmi w przełożeniu na nasz piękny język adres i tytuł opowiadania. Osobiście za duszkami i duszami nie przepadam, bo kojarzą mi się z taką niższą literaturą blogową. Na belce fragment piosenki. Nie odnajduję się w tej demoniczno-ezoterycznej atmosferze, ale domyślam się, że kszaki czy inne wytwory botaniczne nie są Twoim targetem, więc okej, łapaj cztery punkty za to, że nie kłujesz żadnym błędzikiem w oczy.
4/5

Szata graficzna:
Nie wiem, czy to wina przeglądarki, ale czerń pod nagłówkiem magicznie zmienia się w odcień szarości. Nie wygląda to jakoś strasznie nieestetycznie, ale przy czytaniu trochę rozpraszało. Sam nagłówek wygląda ładnie, w ramkach nie roi się od zbędnych gadżetów ani podstron.
13/15

Treść:
Plus za to, że prolog jest prologiem. Wprowadza w nastrój opowiadania, nakreśla coś na kształt fabuły, może być pewnym punktem odniesienia w stosunku do dalszych rozdziałów. Inna sprawa, że ten króciutki tekst zdradza wiele Twoich słabości. Przede wszystkim – kompletna bezradność, jeśli chodzi o przedstawienie świata przedstawionego. Sama sobie zaprzeczasz; tworzysz mieszankę jesieni i zimy, piszesz, że jest ciepłe popołudnie, ale bohater czuje chłód. Nie możesz się zdecydować co do nazwania tych zjawisk pogodowych; raz używasz słowa „anomalia”, by po chwili Twój bohater zauważył, że nie dzieje się nic niezwykłego.
Właśnie, bohater. Nie mam pojęcia, jak się nazywa, kim jest, ile ma lat i co właściwie tu robi. Tajemniczy „on” pali papierosy i jest dumnym posiadaczem skrzydeł, perspektywę rychłego końca świata komentuje słowami: „bez sensu”. Za cel obrał sobie znalezienie również bezimiennej bohaterki, na której ciąży odpowiedzialność za nadchodzącą zagładę. Bohaterka ma jasną skórę, długie, czarne loki i oczy przywodzące na myśl zatrute studnie.
Nie kupujesz mnie tym kwitkiem z pralni. Wybrałaś co prawda bardzo dobry moment, by rozpocząć tę historię – zbliżający się koniec świata, mnóstwo niedomówień, czytelnik powinien natychmiast zabrać się za czytanie kolejnego rozdziału z czystej ciekawości. Problem leży w tym, że nie poradziłaś sobie z utrzymaniem klimatu tajemnicy i grozy. Chciałaś zaskoczyć odbiorcę tym, że Twój bohater posiada skrzydła (co za tym idzie, nie jest człowiekiem w pełni tego słowa znaczenia), ale od chwili, gdy go poznajemy, nic o nim nie wiemy. Może być stary, młody, przystojny, szkaradny, wysoki, niski. Może być kimkolwiek, a skoro może być kimkolwiek, to czemu nie aniołem? Jeśli nie chcesz za szybko odsłonić swojego bohatera, zachowaj informację o skrzydłach na później. W prologu i tak do niczego mu się nie przydają, a w przyszłości, gdy poznamy faceta trochę bliżej, możesz naprawdę wywołać efekt zaskoczenia.
„- Opowiedz mi - rzuciła gdzieś przed siebie. Ni to do niego, ni to na wiatr.
 - Co?”
Okej, właśnie zrobiłaś ze swojego bohatera kretyna. Przecież sama napisałaś, że poszukiwał dziewczyny, by jej coś wyjaśnić, coś dotyczącego apokalipsy. Tymczasem nie dość, że nagle nie ma pomysłu, co może chcieć usłyszeć od niego bohaterka, to później próbuje wykręcić się od rozmowy słowami: „to długa historia”.
Rozdział pierwszy przynosi rewolucję – zmianę narracji. Zastąpiłaś narratora wszechwiedzącego pierwszoosobowym. Nie wiem, czy wypowiada się ten sam „on” z prologu, czy mam do czynienia z zupełnie nowym bohaterem.
Początek jest nie do strawienia. Najpierw mamy horyzont zbudowany z barcelońskich budynków (sic!), a później ni stąd ni zowąd przenosimy się do łazienki jakiejś blondyny. Blondyna właśnie umiera. Nie pisz tak, nigdy, przenigdy. Nie mieszaj przekombinowanych metafor z prawie trupami, bo wychodzi komicznie.
Cristi przymknęła oczy. Była zmęczona. Patrzyła na swoje ręce z coraz większym zdziwieniem. Nie miała pojęcia, że będzie aż tyle krwi. Czerwona kałuża powoli przemieszczała po białej posadzce łazienki. Dopełzła już do drzwi, jakby chciała wołać o pomoc. Ale nikt jej nie zauważy. Nikogo nie było w mieszkaniu. Nikogo oprócz mnie.”
Ten fragment jest zły z wielu, wielu powodów. Wiesz cokolwiek o wykrwawianiu się człowieka? Jeśli krwotok jest intensywny, dziewczyna dość szybko straciłaby przytomność. Poza tym, cierpię na mały dysonans poznawczy; Cristi jest zmęczona, czy zdziwiona? To z reguły się wyklucza, bo wiesz, przy silnym znużeniu człowiek ma to do siebie, że mało co go obchodzi. Cristi ma przymknięte powieki, czy patrzy na swoje ręce? Przy wykrwawieniu zmysły tracą na ostrości, przed oczami mamy mroczki, więc spod półprzymkniętych powiek dziewczyna nic by nie zobaczyła.
Straszna z Ciebie drama queen, autorko. Gdzie lepkie poty, gdzie niepokój, gdzie przyspieszone tętno? Twoja bohaterka właśnie umiera. Pewnie, wszyscy chcielibyśmy w ostatnich chwilach wyglądać pięknie i gustownie, ale jako przyszła pisarka musisz pogodzić się z tym, że śmierć nie jest piękna. Śmierć to nie tylko jakże dramatyczna kałuża krwi i prześliczna heroina, oddająca ducha w ramionach kochanka.
Przez skłonność do dramatyzowania opowiadanie traci na wartości. Chcesz nadać opisowi tajemniczy klimat, ale w rezultacie popełniasz straszne gafy. Słowa „nie ma nikogo oprócz mnie” może zabrzmiałyby ciekawie w odpowiedniej scenerii, ale, helloł, o ile się nie mylę, w mieszkaniu jest nadal Cristi. Nie wiem, czy to pomoże wołającej o ratunek kałuży krwi, ale zawsze warto pamiętać o takich szczegółach.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że dziewczyna umiera dwa razy? Najpierw uśmiercasz ją w zdaniu: „Stałem cicho w kącie patrząc na jej ostatnie tchnienie”, a później w słowach: „Zamknęła oczy. Już więcej nigdy nie miała ich otworzyć”.
Na początku rozdziału próbujesz przekonać czytelnika, że zabicie dziewczyny nie wywołuje w bohaterze żadnych wyrzutów sumienia, ale później rozmyśla on o zamordowanej, najwyraźniej czując żal z powodu jej śmierci. Albo to Twoja niekonsekwencja, albo facet sam nie radzi sobie ze swoimi emocjami.
Dalej sypiesz szczodrze kolejnymi postaciami, ale żadna z nich nie wydaje się interesująca. Pada parę imion, a ja nawet nie staram się zrozumieć, kto jest kim. Nie wprowadzaj bohaterów w tak chaotyczny sposób; daj każdemu z nich chwilę, by zabłysnął przed czytelnikami, przedstaw ich czytelnie i wyraźnie.
Zyskujemy kilka nowych informacji o głównym bohaterze. Wiemy, że ma na imię Uriel, nie ma problemów zabijaniem półdemonów i charakteryzuje się szczeniackimi odzywkami w stylu buńczucznego gimnazjalisty.
Słowo o dialogach. Bohaterowie plotą trzy po trzy i nic konkretnego z tego nie wynika. Czasami próbujesz włożyć w ich usta jakiś żart – nie rób tego. Wychodzi koszmarnie i groteskowo, zwłaszcza, jeśli mam świadomość, że słowa te padają ze strony demonów, istot poniekąd doskonalszych od ludzi. Wbrew pozorom ładne i współgrające z resztą treści akcenty humorystyczne nie są łatwe do napisania. Nie sabotuj własnego opowiadania, proszę.
Nie podoba mi się, jak ułatwiasz życie Urielowi. W pierwszym rozdziale postawiłaś mu za przeciwników półgłówków, w drugim rzucasz mu pod nogi jak nie napaloną czterdziestkę, to niewinną i głupią dziewczynkę. Zaniżając IQ wszelkiego życia wokół bohatera nie sprawisz, że on sam zacznie wydawać się mądrzejszy, niż w rzeczywistości jest.
„- Może pan Uriel coś nam o sobie opowie?- spytała Évelyne opierając głowę na dłoniach.
- Cóż… - chrząknąłem. – Nie ma o czym mówić. Przy tak znacznych osobach, które zgodziły się mnie ugościć jestem nikim.
Wąsacz się uśmiechnął, gospodyni rozpromieniła, tylko blondynka patrzyła na mnie, jak na niepotrzebny śmieć.”
Mniej więcej to miałem na myśli. Ci ludzie wpuścili Uriela do swojego domu, mają prawo wiedzieć, kogo goszczą. Tymczasem jeden marny komplement wystarczył, by przestali się interesować nowym lokatorem. Btw., „znaczące”, nie „znaczne”.
Wspomniałaś, że bohaterowie rozmawiają ze sobą po francusku. Tym bardziej nie rozumiem, po co wplatasz w dialogi słowa jak „madame” czy „monsieur”. Wierzę na słowo, że znasz francuskie zwroty grzecznościowe.
Mam wrażenie, że dużo lepiej radzisz sobie z bohaterkami niż bohaterami. Historia Evelyne była całkiem ciekawa, przedstawiłaś ją w przekonywający sposób. Jej córka, Sylvie, wypada znacznie gorzej, ale rozumiem, że to ze względu na to, że Uriel poszukuje nieskazitelnych, niewinnych dziewczyn, a takie charaktery z natury wypadają cokolwiek mdło.
Uriel jako narrator sprawuje się znacznie lepiej niż narrator wszechwiedzący. Nie używa tych denerwujących, ale charakterystycznych dla Ciebie metafor, chociaż ciągle zdarzają mu się dziwaczne porównania, jak wtedy, gdy Sylvie skojarzyła mu się z wampirem tylko dlatego, że zachowuje się na dojrzalszą, niż jest.
Powinnaś jednak zdecydować się na jeden rodzaj narracji. Jeśli chcesz, by czytelnik poznawał historię z perspektywy Uriela, trzymaj się tego – tym bardziej, że w paru scenach, gdzie Uriel mimo wszystko był obecny, zdecydowałaś się na narrację trzecioosobową. Po co?
Fragmenty ze strażnikami niesamowicie zaniżają poziom całości. Gdzieś w połowie siódmego rozdziału zorientowałem się, że zaczynam pałać do głównego bohatera cieplejszymi uczuciami, ale gdy tylko pojawiają się te denerwujące anioły, mam ochotę rzucić opowiadanie w cholerę i nie wracać. Są zwyczajnie głupie, kłótliwe, chaotyczne, co więcej, ich śledztwo praktycznie w ogóle nie posuwa się naprzód. Sceny z ich udziałem to tylko fillery, nic nie wnoszą do toczonej przez Ciebie opowieści. Zamiast całej niekompetentnej bandy radziłbym stworzyć Urielowi dwóch, najwyżej trzech przemyślanych przeciwników. Nad większą grupą zwyczajnie nie panujesz, charaktery strażników zlewają się ze sobą. Jestem w połowie opowiadania, a wiem o nich tyle, że bliźniaki często chichoczą.
Z rozdziału na rozdział bohaterowie stają się coraz bardziej realni. Uriel z początku był nierozgarniętym, mdłym czort-wie-czym, kolesiem, który morduje dziewczyny, ale gdy słyszy o aborcji, robi wielkie oczy i nie chce uwierzyć, że ktokolwiek może być tak okrutny, by się na to zdobyć. W końcu zaczyna zyskiwać charakter, przeszłość. Nie jest jeszcze postacią dobrze skonstruowaną, ciągle ma w sobie wiele sprzeczności, ale mógłby robić za szkic do całkiem porządnej postaci. Skrzywdziła go ta aura tajemnicy, którą go otoczyłaś, ponieważ zaczął być znośny dopiero wtedy, gdy zdążyłem go trochę poznać. Stanowcze „nie” dla bezimiennego skrzydlatego, ale Uriela jestem w stanie znieść.
Twoje bohaterki to albo cnotki-niewydymki, albo dziwki. Wyjątkiem wydaje się Vivien, która w uroczy sposób łączy w sobie te dwa typy. Niestety, wygląda to na sprawkę zwyczajnej niekonsekwencji; trudno mi polubić tę postać, mimo że dialogi z jej udziałem zazwyczaj mi się podobały. Potrafi być zabawna, bystra, wypowiada się w naturalny sposób, ale na tym kończą się jej zalety jako heroiny.
Styl sobie wyrabiasz. Naprawdę to widać. Z początku każdy akapit obfitował w jakieś dziwaczne czy wręcz niepoprawne wyrażenia, z czasem zaczęłaś tworzyć przyjemniejsze w odbiorze opisy. Póki co trudno powiedzieć cokolwiek o jakichś konkretnych cechach charakterystycznych, wszak dopiero co opuściłaś kategorię „okropne” i wspięłaś się w zaskakująco szybkim tempie na „znośny”.
Opowiadanie miało potencjał. Udało Ci się wpleść kilka całkiem udanych wątków (jak chora na raka dziewczyna i jej „zwierzaczek”, poruszyłaś mnie, serio), ale niestety, giną wśród tłumu. Według mnie „Sto Dusz” zasługuje na generalny remont – jeśli nie ponowne napisanie. Zanim zaczniesz, przygotuj sobie gruntowny plan, rozpisz cechy charakterystyczne bohaterów, zaplanuj dokładnie ich charaktery, przeszłość i przyszłość. Zanotuj wszystko, co wiesz o „swoich” demonach i aniołach, stwórz konkretne cechy, którymi będą się wyróżniać, a unikniesz wewnętrznych sprzeczności i błędów logicznych.
8/20

Błędy:
Pozwól, że przedstawię Twoich nowych przyjaciół: to jest pani pauza (—), a to jej droga towarzyszka półpauza (–). Z panną dywiz (-) szczerze radzę ograniczyć kontakty.
A teraz do meritum. W prozie dialogi zapisujemy myślnikiem, do którego zapisu możemy użyć dwóch pierwszych z wymienionych znaków typograficznych. Ty nagminnie stosujesz dywiz, co jest błędem.
Przy standardowych ustawieniach klawiatury dużo łatwiej posługiwać się dywizem, dlatego sprzedam Ci prostą sztuczkę; żeby w sekundę wywołać półpauzę w Wordzie, wystarczy kombinacja ctrl+minus na klawiaturze numerycznej.
Inna sprawa, z którą masz problemy, też dotyczy zapisu dialogów. Ignorujesz zupełnie znaki interpunkcyjne, gdy w grę wchodzi tak zwane tło dialogowe. Ta bestyja to nic innego, jak didaskalia, które opisują zachowania i czynności bohaterów niezwiązane bezpośrednio z mówieniem. W takim wypadku didaskalia poprzedzamy kropką, a rozpoczynamy wielką literą. Spójrz, co sama napisałaś pod koniec prologu:
„- Mamy czas. To przecież ostatnia noc świata... - uśmiechnęła się smutno patrząc w gwiazdy.”
Poprawny zapis wyglądałby tak:
– Mamy czas. To przecież ostatnia noc świata… – Uśmiechnęła się smutno, patrząc w gwiazdy.
Bez wielokropka:
– Mamy czas. To przecież ostatnia noc świata. – Uśmiechnęła się smutno, patrząc w gwiazdy.
I dla rozróżnienia:
– Mamy czas. To przecież ostatnia noc świata – powiedziała, patrząc w gwiazdy.
Na temat zapisu dialogów powstało mnóstwo materiałów, a ja nie jestem od tego, by tworzyć kolejny poradnik. Zapraszam chociażby tutaj: http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi
Prologu nie pisałaś w Wordzie, prawda? Mnóstwo błędów, jakie popełniasz, to literówki, które ten edytor tekstu skutecznie wyłapuje.
Nie nadużywasz przecinków (to dobrze, trudniej to zwalczyć niż ich niedobór).

Prolog:

„Ciepłe jesienne popołudnie, jesieni o tyle dziwnej, że bardziej przypominała wczesną wiosnę.” – ostatnia część zdania zaburza całą konstrukcję, poleciłbym użycie imiesłowu, to jest:
„Ciepłe jesienne popołudnie, jesieni o tyle dziwnej, że bardziej przypominającej wczesną wiosnę.”
„jakieś pączki na drzwach zmylone temperaturą wychylały łebki, żeby zobaczyć, co się dzieje.” – drzewach. Doceniam uroczą metaforę pączków wychylających łebki, ale mimo wszystko daję słowo, że kilka słonecznych dni nie wystarczy, by rośliny przestały przejmować się wytycznymi okresu wegetatywnego i zaczęły kiełkować w pełnej jesieni.
„zacciągać” – zaciągać
„wioesnno-jesiennym” – wiosenno-jesiennym
„Śmiali się głośno korzystając z ostatnich dni ciepła.” – śmiały, podmiotem są „dzieciaki”. Dzieciaki nie śmiali się, tylko śmiały się. Plus brak przecinka przed „korzystając”.
„Mogli mieć osiemnaście, dziewiętnaście lat.” – jak wyżej, zdanie dalej odnosi się do „dzieciaków”, więc odmień czasownik odpowiednio do osoby.
„Radośni, pełni energii.” – jak wyżej. Dzieciaki są „radosne”, nie „radośni”.
„Im też przyjdzie się skończyć dzisiejszej nocy.” – do tego zdania mam pewne wątpliwości. Człowiek to nie rolka papieru toaletowego, by mieć „koniec”. Radziłbym zamienić na mniej dramatyczne, ale znacznie bezpieczniejsze „zginąć”, „umrzeć”, „wyzionąć ducha”.
„Stał tak przez chwilę wpatrując się w pustkę.” – brak przecinka. Nie wiem, czy w Twoim zamyśle zdanie miało brzmieć tak:
„Stał tak przez chwilę, wpatrując się w pustkę”, czy tak:
„Stał tak, przez chwilę wpatrując się w pustkę”.
W drugim wypadku wypadałoby wspomnieć, jak stał bohater.
„Przez cały dzień chodził po mieście, po okolicach tak po prostu patrząc na to wszystko.” – brak przecinka przed „tak po prostu”.
„A kiedy zapadł zmrok postanowił, że ją znajdzie.” – przecinek przed „postanowił”.
„Musiał dać jej trochę czasu, w końcu nie codziennie dowiaduje się, że dzięki tobie za chwilę skończy się świat.” – bądź konsekwentna. „[…]nie codziennie dowiadujesz się”.
„Nie odzywając się nawet słowem usiadł na huśtawce obok i spojrzał na nią uważnie.” – przecinek przed „usiadł”.
„Ciemne i głębokie jak zatrute studnie.” – a na pierwszy rzut oka czym różni się zatruta studnia od niezatrutej?
„[…]wyglądała na jeszcze mniejszą niż była naprawdę.” – przecinek przed „niż”.
„- Opowiedz mi - rzuciła gdzieś przed siebie. Ni to do niego, ni to na wiatr.” – poza zastosowaniem dywizu, o czym już wspominałem, coś innego mnie tu zastanawia. Bohaterka może i rzuciła te słowa przed siebie, ale raczej kierowała je do „niego”, na co wskazuje chociażby użyty przez nią tryb rozkazujący.
„- To wszystko - powiedziała cicho patrząc na swoje drobne dłonie.- Kiedy jak nie dzisiaj?” – przecinek przed „patrząc”. Brak spacji przed przedostatnim myślnikiem dywizem.
„- Mamy czas. To przecież ostatnia noc świata... - uśmiechnęła się smutno patrząc w gwiazdy.” – cóż, to raczej jednak nie daje im tak dużo czasu. „Uśmiechnęła” z dużej litery, proszę i przecinek przed „patrząc”.

Rozdział I
„Słońce zachodziło za horyzont zbudowany z barcelońskich kamieniczek, barwiąc pierzaste chmury w najróżniejsze kolory.” – SJP twierdzi, że horyzont to: „miejsce pozornego zetknięcia się nieba z ziemią lub morzem; widnokrąg, nieboskłon”. Dalej twierdzisz, że można go zbudować z barcelońskich kamieniczek?
„Ktoś powie „Ta dziewczyna była niespełna rozumu!”.” – brak dwukropka.
„Stałem cicho w kącie patrząc na jej ostatnie tchnienie.” – przecinek przed „patrząc”.
„Nie widziała, kiedy się pojawiłem skupiona na swoim prywatnym przedstawieniu” – przecinek przed „skupiona”.

Więcej betować nie mam zamiaru, chociażby dlatego, że w błędach, jakie popełniasz, widać pewną schematyczność. Zjadasz przecinki przed imiesłowami, popełniasz spore błędy merytoryczne, starając się stworzyć kwieciste metafory.
5/10

Dodatkowe punkty :
– za to, że się nie nudziłem
+1

Razem: 31
Brązowa szarfa dla Ciebie, jeeej.

18 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się, że tak szybko któryś ze stażystów doda coś więcej od zwyczajnej notki powitalnej.
    Twoja ocena mnie zachwyciła. No dobrze, może nie zachwyciła, ale z pewnością będę ją miło wspominać. Chciałabym Cię także poprosić o numer GG, bym mogła być z Tobą w kontakcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ma być szablon? To jakaś popierdółka, nie szablon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon jest tymczasowy, wkrótce go zmienimy. Do tego czasu prosimy o cierpliwość.

      Usuń
    2. Cierpliwość to pojęcie mi obce.

      Usuń
    3. Drogi Kruliku widzę Twój komentarz po raz drugi z tą samą treścią. Czyżbyś myślał/myślała, że oceniający/a nie umie czytać?

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Najwyraźniej nie, skoro po raz drugi popełnia ten sam błąd. Ale, jak to mówią, do trzech razy sztuka...
      Chociaż ciekawa jestem tej trzeciej ocenialni Marty, co tym razem wymyśli, żeby zachować akronim RO.

      Usuń
    6. Dobry wieczór, wyczuwam pokłady negatywnych emocji, czy mogę jakoś pomóc?

      Usuń
    7. Droga Marna Osóbko.
      Owszem, uważam, że oceniający nie umieją czytać. Czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonowała?

      Usuń
    8. Oby nie była oceniającą, bo wtedy byłby problem z przeczytaniem odpowiedzi...

      Usuń
  3. Przejrzałam tę ocenę (przyznaję, że niespecjalnie dogłębnie, ale na tyle, by móc wyrobić sobie o niej opinię). Moim zdaniem jest dobra i pomocna. Oceniający chwilami idzie w złośliwy ton, ale przynajmniej w towarzystwie argumentów. Denerwuje mnie tylko brak akapitów w tekście, przez co trudniej mi wyławiać nowe wątki wypowiedzi.

    Ze swojej strony życzę wam powodzenia w prowadzeniu ocenialni.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Marna 12 lipca 2013 09:55
    Drogi Kruliku widzę Twój komentarz po raz drugi z tą samą treścią. Czyżbyś myślał myślała, że oceniający/a nie umie czytać?"

    Nie wiem jak kszak, ale ty, jak widać, masz z tym problem. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez nie umiem, mama mi pomaga. Btw. Na tablecie polowy bloga nie widze, ten komentarz posze bes pogladu, nie kzyczcoe za bledy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle tu sarkazmu... Ja tam życzę powodzenia ocenialni i żeby nie popełniali starych błędów. Może nawet się tu zgłoszę.
    P.S.
    Szablon ucina, połowa tekstu w poście znika.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogę spytać gdzie znaleźć kolejki każdego oceniającego? Jakoś nie mogę do tego dojść, a chciałabym zasugerować się tym, ile kto ma blogów w kolejce, by mniej więcej wiedzieć jak długo będę czekać. Szukać na podstronach oceniających? Praktyczniej byłoby wrzucić info o kolejkach na ocenialni, w jednym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na podstronach oceniających. :)

      Usuń
    2. Dzięki:)
      Pytam, bo wczoraj nie wszystkie strony mi działały. Teraz już jest dobrze.

      Usuń